
Znasz uczucie takiego ucisku w ciele, takiej blokady, która umożliwia Ci obserwować rozwój innych, ale Ty nie możesz się „ruszyć”?
Wiesz, że tu gdzie jesteś w życiu nie powinnaś być. Nie dlatego, że jest źle, nie dlatego, że jesteś samotna. Teoretycznie wszystko gra. Masz gdzie mieszkać, co jeść, jesteś zdrowa, ale czujesz, że coś jest nie tak. Nie robisz tego co kochasz. Być może nie wiesz co kochasz.
Nie tak wyobrażałaś sobie swoje dorosłe życie. Nawet gorzej… w ogóle nie masz wyobrażenia swojego wymarzonego życia. Ten ogrom informacji i dezinformacji bombardujący Cię z każdego zakątka intrenetu, ta bańka informacyjna, która odcina Cię od rzeczy, które chciałabyś poznać, ale nie możesz do nich dotrzeć. To wszystko buduje zamęt, chaos i poczucie straty. Straty czasu, relacji, umykania rzeczy ważnych.
Do tego dochodzą oczekiwania… wróg numer jeden. Oczekujesz za dużo od siebie… oczekujesz od innych rzeczy, których mają się domyślić. To buduje niezrozumienie i oskarżenia.
Inni oczekują od Ciebie. Są wypowiedziane oczekiwania, są też te, których masz się domyślić i te, które sama kreujesz i kierujesz do siebie dociskając swoje wnętrze jeszcze bardziej.
Wiesz, że powinnaś się zatrzymać, ale myślisz, że masz jeszcze czas.
Dzień za dniem… dziś nie mogę, mam wizytę u lekarza z dzieckiem
Dzień za dniem… dziś nie mogę, rodzina przyjeżdża, muszę posprzątać.
Dzień za dniem… dziś nie mogę, w domu jest straszny sajgon i nie ma nic do jedzenia, muszę zrobić duże zakupy.
Dzień za dniem… dziś nie mogę, muszę…
Ja już nie chciałam tak żyć. Chciałam poczuć lekkość życia. Zaczęłam od tego, że przyjrzałam się mojemu ówczesnemu życiu. Wzięłam pod lupę całościowo moje odczucia, moje potrzeby, moje żale, moje oczekiwania, moje lęki. Zaczęłam obserwować moją sytuację życiową, relacje z rodziną, przyjaciółmi. Przeskanowałam czynności dnia i towarzyszące im emocje. Zaczęłam patrzeć na moje życie jak kamerzysta filmu. Łatwo nam przychodzi doradzanie innym, a zbyt trudno sobie. Pomyślałam, że dystans pomoże mi zaobserwować coś czego nie dostrzegłam wcześniej.
Co jest w tym najtrudniejsze? Świadomość „zmarnowanych” lat. Lęk przed tym, że mogłaś robić to, co chciałaś lata temu i tego nie zrobiłaś.
Był kiedyś przypadek kobiety, która podniosła TIR’a, żeby uratować dziecko. Przez lata nie chciała o tym rozmawiać. Kiedy była już staruszką, powiedziała, że nie porusza tego tematu, bo przeraża ją myśl jak wiele mogłaby osiągnąć w życiu, gdyby wiedziała, że na tak wiele ją stać.
Ta historia mną wstrząsnęła, ponieważ ta kobieta podjęła decyzja, że wypiera swoją siłę, że dla niej życie pełne pasji nie jest dla niej, już jest za późno.
Moim zdaniem nie istnieje coś takiego jak zmarnowane lata. Życie to droga, po której kroczymy z plecakiem, który zapakowany jest doswiadczeniami i przekonaniami wpajanymi od najmłodszych lat. Wyrzucamy po drodze niepotrzebne balasty, żeby zrobić miejsce dla przekonań, które nam służą. Taka droga jest jak przebudzenie i odnajdywanie siebie, własnego celu i powołania.
Samopoznanie w dzisiejszych czasach jest jedną z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia. Rozum mówi co mamy robić, żeby przetrwać, żeby mieć. Mózg nie lubi wysiłku. Prokrastynacja, lenistwo, chodzenie po linii najmniejszego oporu, to jego zasługa. Jego zadaniem jest utrzymanie nas przy życiu i oszczędzanie sił na wypadek gdyby trzeba było walczyć o przetrwanie. Konsupcyjna kultura jest jak żyzne gleba dla prokrastynacji i niemyślenia. Wszystko jest podane na tacy. Bierz ile chcesz.
Serce mówi nam co mamy robić, żeby BYĆ. Mówi cicho, dlatego trzeba wyłączyć szum świata, żeby usłyszeć co nam chce przekazać.
Ja chcę BYĆ, dlatego chcę słuchać serca i uciszyć tego, który tak głośno krzyczy i buduje we mnie ograniczenia.
Zrobiłam tę torbę (zdjęcie) po to, żeby mi stale przypominała o tym, co jest dla mnie najważniejsze, o słuchaniu głosu serca.
Ten artykuł jest częścią cyklu na temat poszukiwania siebie oraz swojej pasji. Wierzę w to, że życie leży w moich rękach i to ja #wybieramżyciezpasją